Zenta Ērgle
Ewunia w Afryce

O CZYM OBWIESZCZAJĄ TAM-TAMY

Murzyńskie bębny — tam-tamy — to zadziwiające instrumenty. Potrafię opowiedzieć o wszystkim — zupełnie jak ludzie, lecz trzeba poznać ich język.

W ciągu wielu stuleci tam-tamy od osady do osady przekazywały wiadomość: zbliżają się handlarze niewolnikami, uciekajcie do lasu, chowajcie się. Przed dziesięciu laty tam-tamy wzywały mieszkańców Tanzanii do ostatniej bitwy z kolonizatorami. Ludzie z gór, z sawanny i z dżungli stawali do szeregów bojowników i oto teraz Tanzania jest niepodległym państwem.

Tego dnia tam-tamy rozbrzmiewały radośnie. — Zaginiony Mgabo odnalazł się — wieściły. — Był smutek, nie ma smutku, panuje radość. A radość — to taniec. Naczelnik plemienia zaprasza wszystkich, z bliska i z daleka na święto.

Wieczorem, gdy zapadł zmrok, na środku placu zapłonęło jasne ognisko. Dokoła niego zasiedli mieszkańcy wsi w odświętnych strojach. Babcię, Ewunię i Mbago posadzono na honorowych miejscach obok naczelnika. Takiego ogromnego i opasłego mężczyzny Ewunia jeszcze nigdy nie widziała. Na nagie ramiona miał narzuconą lamparcią skórę, a na głowie — pióropusz ze strusich piór jako oznakę swej władzy.

Dziewczęta w barwnych strojach roznosiły potrawy — pieczone na węglach prosięta, zawijane w liście bananów, pomarańcze i ananasy. Mbago ostrym nożem odciął koniec dużego orzecha kososwego i Ewunia z rozkoszą napiła się orzeźwiającego kokosowego mleka.

Gdy wszyscy podjedli, odezwało się głuche dudnienie wielkiego bębna. — Do tańca, do tańca — nawoływał bęben. — Tam-tam-tam-ta-ta-ta — przyłączyły doń swe cienkie głosiki pomniejsze bębenki. W jasny krąg ogniska wskoczyło kilku tancerzy przystrojonych w barwne pióra. Powoli, jakby niechętnie, wysoko unosząc nogi, kroczyli dokoła ogniska. Przy każdym kroku pobrzękiwały przymocowane do ich rąk i nóg brzękadełka. Zacisnąwszy tam-tamy między kolanami, dobosze bębnili palcami coraz prędzej. Naczelnik plemienia, babcia i wszyscy pozostali wybijali takt dłońmi i raz po raz raźnie pokrzykiwali. Tancerze kręcili się w kółko coraz prędzej i prędzej i w blasku ognia ich lśniące od potu twarze błyszczały jak polakierowane. Nagle tam-tamy zamilkły, tancerze zamarli bez ruchu. W kręgu ogniska ukazał się wąż dusiciel. Ewunia wystraszona krzyknęła. Wąż podpełznął do jednego z tancerzy i owinął się dokoła niego.

Znów odezwały się tam-tamy. Rozpoczął się taniec węża. Pyton atakował swego pana, zdawało się, że go dusi. Obaj walczyli, tarzali się po ziemi. Tancerze skakali koło nich, brzęczały brzękadełka, grzmiały bębny, zachwyceni widzowie krzyczeli, dźwięki tam-tamów stawały się coraz powolniejsze i cichsze, tancerze bezwładnie osuwali się na ziemię. Wąż podczołgał się do Ewuni i Mbago.

Nie bój się — rzekł Mbago. — Ten pyton żyje u nas już lat i nikogo nie rusza.

Pyton zwinął się w kłębek i wyglądał jak brązowy wzorzysty dywanik. Ewunia pogładziła jego zimną, pokrytą łuską skórę.

— Jesteś odważna, Biała-Dziewczynko-z-Dalekiego-Północnego-Kraju — powiedział naczelnik plemienia. — Nie bałaś się udać do sawanny na poszukiwanie zaginionego Mgabo. Zostańcie z babcią u nas na zawsze.

— Dziękuję ci, wodzu — odparła babcia. — Musimy już wracać do domu. Walizki mamy spakowane, bilety kupione.

***

W ciągu jednej doby Ewunia z pełni lata przeniosła się do głębokiej zimy. Pola i lasy były pokryte miękkim, białym śnieżnym całunem.

W domu przy ustrojonej choince na powrót obu podróżniczek czekali tatuś, mamusia i wszystkie dzieci z podwórka. Ewunia wręczyła każdemu upominek  — jednemu sękaty kawałeczek korala, drugiemu  — dziwaczną muszlę.

— Słyszę, jak szumi Ocean Indyjski — zawołał Michaś, przytknąwszy muszlę do ucha.

Wtedy babcia otworzyła swój szkicownik i dzieci zobaczyły obu Murzynków — Mbago i Mgabo, Starego-Mądrego-Słonia, opryskliwego nosorożca Faru i inne afrykańskie zwierzęta, które teraz wy też już znacie, moi drodzy.

— Szkoda, że nie mażemy wysłać im do Afryki trochę śniegu — naczekała Ewunia. — Nigdy go nie widzieli.

— Nie szkodzi, za rok lub dwa zaprosimy ich do siebie — zaproponowała babcia.


<Wróć | Spis treści


MALUCH | Spis tekstów